2011.10.15// D. Pęgiel
Stu żołnierzy Stanów Zjednoczonych udało się w tym tygodniu do Ugandy, by wspomóc tamtejsze siły rządowe w walce z szalonym prorokiem i jego armią. Wczoraj Barack Obama ujawnił, że kilka dni temu podpisał rozkaz wyjazdu wojskowych, którzy mają pełnić role doradców w starciach z jednym z najbrutalniejszych ugrupowań partyzanckich na kontynencie.
Żołnierze USA
Bożą Armię Oporu, bo taką nazwę nosi brutalna partyzantka, opisał Wojciech Jagielski na łamach "Gazety Wyborczej": "Składa się niemal wyłącznie z porwanych niegdyś dzieci, które wyrosły na partyzantów. Dowodzi nimi dobiegający dziś pięćdziesiątki Joseph Kony. Utrzymuje on, że jest mesjaszem zesłanym na ziemię, by zaprowadzić boże porządki. W prowadzonej przez niego od ponad 20 lat wojnie zginęło ok. 100 tys. ludzi, a blisko 2 mln straciło dach nad głową".
Boża Armia Oporu
Wielu działaczy prawa człowieka w Stanach Zjednoczonych od dawna apelowało do tamtejszego prezydenta, by wsparł walkę z Bożą Armią Oporu. Zdaniem mediów wysłani do Ugandy wojskowi to z pewnością oficerowie sił specjalnych. Obama przyznał, iż w razie potrzeby deleguje do tego afrykańskiego kraju kolejnych żołnierzy.